21 czerwca 2015

Wyzysk ma na imię moda


Modę znamy jako lukrowane, apetyczne ciastko, pachnące luksusem i ekskluzywnie podane. Prawda jest taka, że dopóki samemu nie ugryzie się tego ciastka, nie pozna się jego prawdziwego smaku. A potrafi być on na tyle gorzki, że nie ma się już ochoty go więcej kosztować... Zauroczona wyglądem i zapachem tego ciastka, po maturze postanowiłam przeprowadzić się paręset kilometrów, by podjąć naukę na artystycznej uczelni. Rok przed pokazem dyplomowym postanowiłam jednak z niej zrezygnować, mimo iż byłam jedną z najlepszych uczennic w grupie. Skąd taka decyzja?

Opowieść o doświadczeniach w tej branży może rzucić pewne światło na dość nieprzyjemne zjawisko, które zostało niedawno nagłośnione w mediach, a mianowicie - wyzysk. Mówi się, że jeśli coś cię nie zabije, to uczyni cię mocniejszym. W moim wypadku zakończyło się to oddaleniem decyzji o pozostaniu projektantką mody na bliżej nieokreśloną przyszłość. Pewnie gdybym nie spróbowała swoich sił, żałowałabym tej decyzji. Mimo to zainteresowanie modą nie zakończyło się u mnie wraz z porzuceniem szkoły.

Jako młoda adeptka projektowania ubioru, wiedziałam, że bez praktyk i stażów nie uda mi się wzbogacić CV. Nie mając ani rozpoznawalnego nazwiska ani zaplecza finansowego, chęć zostania projektantem mody to prawie jak porywanie się z motyką na słońce, prawda? W ciągu półtorarocznego zapoznawania się z arkanami mody, czterokrotnie brałam udział w praktykach albo stażach. Każde z nich dały mi pogląd tego, jak wyglądają kulisy modowej branży.


1 # Bezpłatny staż zdalny 

Opublikowała go agencja marketingowa reklamująca się jako "organizator pokazów mody", która poszukiwała stażysty na popularnym portalu społecznościowym. Obiecywali złote góry, w co naiwnie wierzyłam. Postanowiłam aplikować i po jakimś czasie otrzymałam informację zwrotną o pozytywnym rozpatrzeniu mojego zgłoszenia. Dostałam opiekunkę stażu, od której otrzymywałam treści zadań do realizacji. Chodziło przede wszystkim o dokładne research'e w Internecie oraz tworzenie na ich podstawie szczegółowych baz danych. Po miesiącu sumiennej pracy otrzymałam propozycję 1-dniowego wyjazdu na FW do Berlina, z której ze względów osobistych nie skorzystałam. Po tym czasie kontakt mailowy z opiekunką się urwał, a mi brakowało czasu, by pociągnąć tematu dalej. Odpuściłam i podskórnie czułam, że dobrze zrobiłam. Coś mnie tknęło, by poszukać więcej informacji o tej firmie na forach internetowych. Okazało się, że podobnie postąpili z inną osobą, która zdecydowała się pojechać z nimi do Berlina, ale agencja mimo obietnic nie opłaciła (nawet częściowo) kosztów zagranicznego przejazdu.

Czego nauczył mnie ten staż/praktyka: z większym dystansem podchodzić do entuzjastycznych treści ogłoszeń o staż, ZAWSZE przed złożeniem aplikacji sprawdzać opinie o firmie znalezione w Internecie, warto uczyć się na cudzych błędach.


2 # Bezpłatna praktyka na pokazie projektanta T.

Jedno ze szkolnych zgłoszeń, które miało mi zapewnić wpis do indeksu o odbyciu praktyk. Pokaz odbywał się w Warszawie wczesną wiosną, mieliśmy być dyspozycyjni od 16 do końca pokazu. Do zadań zleconych przez przełożone należało: pakowanie toreb z prezentami dla gości, zmianowe zamiatanie podłogi w całej hali (!), witanie gwiazd, odbieranie zaproszeń i przekazywanie ich na ściankę sponsorską, a w końcu jedna z najmniej wdzięcznych prac czyli obsługa szatni. Pamiętam, że poznałam wtedy szabrownika, który doskonale orientował się, która gwiazda nie pojawiła się na pokazie i który po pokazie zabierał torby z prezentami od sponsorów spod siedzeń. Widok chłopaka na oko 25-letniego, który napycha sobie kurtkę lakierami do paznokci i szminkami należał do... ciekawych. Na moje pytanie co z nimi robi, odpowiedział, że "da mamie albo koleżance". Przełożone nie zareagowały na to jakoś specjalnie, na odchodne dały każdej pomocnicy po... 3 lakiery z giftbagów. Pamiętam, że wróciłam z tego pokazu jakoś po północy i przez kolejny tydzień leczyłam zapalenie pęcherza będące powikłaniem po dość długim staniu przed halą pod chmurką (wczesny marzec) i witaniu gości.

Czego nauczył mnie ten staż/praktyka: szanuj swój czas i swoje zdrowie, na hieny nie zwracaj uwagi, bo to norma.


3 # Bezpłatny staż w pracowni krawieckiej

Jeden z najbardziej profesjonalnie przeprowadzonych staży, w jakim brałam udział, z jednym dużym ALE na koniec. Odbywał się w pracowni krawieckiej w centrum miasta i zakładał min. 30h dyspozycyjność w tygodniu przez okres trzech miesięcy, z możliwością podjęcia dalszej współpracy. Pierwszy raz podpisałam umowę o staż z prawdziwego zdarzenia. Nauczyłam się szyć m.in. spódnicę ołówkową na podszewce oraz spódnicę z koła. Byłam ogromnie zmotywowana do działania i tygodniowo wyrabiałam spokojnie ponad 30h "normy". Byłam zmęczona, ale szczęśliwa, realizowałam coraz to bardziej wymagające zadania, wykrawałam formy odzieżowe, wykonywałam proste przeszycia na przemysłowych maszynach. Mój staż zakończył się 2 miesiące przed przewidzianym terminem ze skutkiem natychmiastowym. Nadal zachodzę w głowę o prawdziwy powód tak drastycznej zmiany w podejściu właścicielki pracowni i mimo usilnych dopytywań już chyba go nigdy nie poznam. 

Czego nauczył mnie ten staż/praktyka: należy bardzo uważać na ludzi, mogą stwarzać pozory miłych i uprzejmych, warto stosować zasadę ograniczonego zaufania.


4 # Bezpłatna praktyka na pokazie B.

Historia podobna do 2 #. Tym razem przyszło mi i koleżankom witać zaproszonych gości w zadaszonym i ogrzewanym pomieszczeniu. Po pokazie można było nawet spróbować jubileuszowego tortu. Noszenie wiader z wodą do kwiatów i zdrapywanie numerków z siedzeń było dość żmudne, ale podjęłam się tego wyzwania... Żeby było ciekawiej, według relacji pracownicy agencji PR list z zaświadczeniami o odbyciu praktyki "zaginął" i nie wiem czy zdołał się kiedykolwiek odnaleźć. 

Czego nauczył mnie ten staż/praktyka: nie gódź się na zdrapywanie numerków - szkoda paznokci.


Oferty darmowych praktyk w branży odzieżowej to norma i z pewnością nie ja jedyna przystawałam na tego typu współprace. Oczywiście byłam świadoma tego, że podejmowałam się zajęć, za które nie otrzymywałam pieniędzy. Młoda, niedoświadczona i nieokrzesana, naiwnie liczyłam na to sławetne "doświadczenie, referencje do CV i nowe kontakty". Odbyte staże nie przyniosły mi ani referencji, ani udokumentowanego doświadczenia w modzie (czym tu się chwalić, zmiataniem podłogi?), a większość nawiązanych kontaktów nie przetrwało upływu czasu. Nabyłam za to praktyczną wiedzę z zakresu technik krawieckich oraz... większą nieufność wobec ludzi. Nie twierdzę oczywiście, że w Polsce nie można znaleźć wartościowych ofert współprac skierowanych do uczniów/studentów/absolwentów szkół artystycznych. Może zwyczajnie miałam wtedy pecha.


Jak zmienić sytuację adeptów projektowania mody na rynku pracy?

Z pewnością dużym ułatwieniem, zarówno dla przyszłych stażystów, jak i pracodawców, byłaby ogólnokrajowa e-platforma, która ułatwiałaby kontakty obu stronom w zakresie praktyk i stażów. Podobne programy zdają egzamin na Zachodzie, czemu by więc nie spróbować ich przenieść na nasz rodzimy grunt? Innym pomysłem do realizacji w obrębie samych uczelni mogłyby się stać aktywne biura karier działające na podobnej zasadzie co wspomniane platformy, ale w mniejszej skali. Takie przedsięwzięcia wymagają jednak dużych nakładów pracy, dobrej woli i wsparcia finansowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz