13 września 2016

Moda drugiej kategorii


Powszechna praktyka podwójnych standardów jakościowych na dużą skalę sprawia, że do Polski trafiają produkty drugiej kategorii. Ten problem dotyka sfery wielu produktów codziennego użytku, począwszy na chemii gospodarczej, przez kosmetyki, kawę i herbatę, na ubraniach kończąc. Nikogo nie dziwią szyldy sklepów Chemia z Niemiec czy Oryginalne towary z Zachodu, które wpisały się już w wizerunek polskich ulic. Gdzieś w naszych głowach tkwi przeświadczenie, że to, co zagraniczne, jest lepsze i firmy bez skrupułów wykorzystują ten psychologiczny faktor. Przykładowo, dla statystycznych Polaków Adidas czy Tommy Hilfiger to już markowa odzież, podczas gdy zachodnie nacje uważają je za przeciętną półkę.


Producenci dostarczają na rynki Europy Centralnej i Wschodniej towary gorszego sortu, na co istnieje ciche przyzwolenie. Z czego wynika polityka tych firm? Z chęci oszczędności i zmaksymalizowania zysku, o czym piszą portale tj. HotMoney czy NaTemat. To oczywiste, że nikt oficjalnie nie przyzna się do takich praktyk. Gdybym była na miejscu pracownika takiej korporacji czy spółki, z pewnością bałabym się konsekwencji publicznego wypowiedzenia słów krytyki pod adresem swojego pracodawcy. Nie dziwi zatem, że do mediów przedostają się tylko ich anonimowe wypowiedzi.



• RÓŻNICE W JAKOŚCI I WZORNICTWIE

Zawęźmy krąg obserwacji do dużych sklepów odzieżowych, np. H&M, obecnego w niemal każdym europejskim kraju*. Bardzo ciekawy byłby wynik doświadczenia przeprowadzonego na asortymencie dostępnym w różnych państwach Europy, np. Portugalii, Niemczech, Norwegii, Polsce i Rumunii. Jakie różnice pojawiłyby się w jakości ubrań? Czy ich wzornictwo zasadniczo różniłoby się między sobą? Czy podobnie jak moi znajomi uważacie, żrzeczy dostępne w H&M na Zachodzie są ciekawsze pod względem wzornictwa oraz lepiej uszyte niż te z polskich salonów? Jeśli to prawda, to przestaję się dziwić blogerkom, które jeżdżą na zakupy za granicę. W obliczu ta dużych różnic, stają się one zdecydowanie bardziej opłacalnie.


• RÓŻNICE W CENACH

W sklepach sieciowych ceny na metkach w przeliczeniu na bieżący kurs z USD/EUR na PLN zazwyczaj są proporcjonalne, ale nie jest to regułą. Niejednokrotnie spotkałam się z sytuacją, że zapłaciłabym mniej, gdybym kupowała tę samą rzecz za granicą. Jest w tym pewne poczucie krzywdy, ponieważ wcale nie należymy do najzamożniejszych społeczeństw w Europie. Raz spotkałam się z odwrotną sytuacją, kiedy to polskie ceny w przeliczeniu na obce waluty wychodziły z korzyścią dla Polaków. Czy firmy celowo zawyżają kursy walut i w ten sposób zwiększają swoją marżę? Takie zagrania wobec kupujących nie należą do uczciwych.



Co jako konsumenci możemy zdziałać? Z pewnością warto uważniej przyglądać się cenom na metkach, szczególnie jeśli znajdują się na nich kwoty w obcych walutach. Sprawdzonych sklepów, które niezmiennie oferują towary z dobrą proporcją jakości do ceny jest coraz mniej. Wiedza na ich temat, w obliczu poruszonej problematyki, staje się szczególnie cenna. A czy kiedykolwiek jako kraj wskoczymy na wyższy pułap jakościowy w oczach producentów? Przyszłość pokaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz