Jako dziecko żyłam w symbiozie z
bałaganem. Pamiętam torowanie ścieżek wśród stosów ubrań, zmieszanych z przypadkowymi
przedmiotami w dużym, dziecięcym pokoju. Później dwie (!) drewniane szafy, tak
przepełnione, że rzeczy dosłownie się z nich wysypywały. Często ubrania z szafy
wpełzały także na łóżko, tworząc na nim malownicze, wielobarwne pagórki i
uszczuplając jednocześnie powierzchnię do spania. Sprzątanie pokoju pochłaniało
wiele energii i potrafiło zająć cały dzień! To była syzyfowa praca, bo po zaledwie
kilku dniach problem powracał, dlatego generalne porządki należały do rzadkości
i odbywały się tylko z okazji nadchodzących świąt i ponagleń rodziców.
Wydawało mi się, że otaczający chaos
wynikał z natury bałaganiarstwa, bo zazwyczaj wiedziałam gdzie szukać tego,
czego w danym momencie potrzebowałam. Ale od czasu do czasu zdarzały się również
chwile kryzysowe, kiedy musiałam dosłownie przekopywać zawartość półek. W
takich momentach czasem przypadkowo dokonywałam znalezisk rzeczy, o których
myślałam, że przepadły na zawsze.
Otoczona nadmiarem przedmiotów, nie
znałam zalet częstych porządków i rewizji ilości posiadanych rzeczy. Zamiłowanie
do zakupów w second handach i tendencja do chomikowania, również nie poprawiały
sytuacji. W tej sferze jednym z punktów zwrotnych stała się dla mnie przeprowadzka
do Poznania i skromnego, studenckiego pokoiku, do którego zmieściło się łóżko,
biurko z krzesłem obrotowym i popularny model szafy z Ikei. Przyzwyczajona do większych
powierzchni, musiałam zmierzyć się z nowym wyzwaniem pod tytułem: „sześć i pół
metra kwadratowego”, które trwało mniej więcej rok. Czego nauczyło mnie to
doświadczenie? Z pewnością kreatywnego podejścia do przechowywania rzeczy. Do
zmaksymalizowania przestrzeni wykorzystywałam materiałowe półki i organizery,
które zawieszałam przy suficie, a na ścianach rozwieszałam ręczniki i torebki,
które nie mieściły się w szafie. Sprzątałam
natomiast co 2-3 dni. Gdyby parę lat temu ktoś powiedział, że tę czynność będę wykonywać w
tak krótkich odstępach czasowych, stwierdziłabym, że to niemożliwe. Ale nie
miałam wtedy zwyczajnie miejsca na bałagan, porozrzucane po pokoju przedmioty
czy stertę nieposkładanych ubrań. Każda rzecz musiała być przydatna i mieć swoje
przypisane miejsce. Bibeloty, które zabierały cenną przestrzeń, nie miały prawa
bytu.
Okazuje się, że dopiero pewne
konieczności życiowe zmuszają do porzucenia swoich dawnych przyzwyczajeń. W
moim wypadku było to bałaganiarstwo. Dzisiaj, kiedy bytuję już w nieco większym
pokoju, mogę powiedzieć, że z epizodu mieszkania w klaustrofobicznym wymiarze
wyniosłam bardzo cenne nawyki, m.in. rytuał regularnego sprzątania. Nie zostałam
pedantką, nie wyleczyłam się całkowicie z posiadania nadmiaru rzeczy, ale porządek
dookoła zaczął sprawiać mi przyjemność.
Nowe zasady postanowiłam równolegle
zastosować także w pokoju w rodzinnym domu. Nie sądźcie, że ten proces trwał
dzień czy dwa. Z doświadczenia wiem, że żadne szybkie i radykalnie podjęte zmiany
nie są dobre, dlatego zdaję sobie sprawę, że proces porządkowania potrafi trwać
długie miesiące. Na celownik wzięłam dwie sławne szafy, które tworzą moją drugą
garderobę. Kolejny upływ czasu, od kiedy byłam tu ostatni raz sprawił, że
potrafiłam nabrać większego dystansu do znajdujących się w nich rzeczy i bez zbędnego
rozczulania się dokonać kolejnej selekcji, które w nich zostaną, a które nie. Widok
równo poukładanych ubrań na półkach i wieszakach potrafi zrekompensować trud
porządkowania. Ktoś zapyta: „Co w
sprzątaniu może być inspirującego? Przecież to prozaiczna czynność”. Nie dla
osoby, dla której ubrania znaczą coś więcej, niż tylko pozszywane ze sobą
według schematu skrawki materiałów. To trochę jak podróż wgłęb siebie, odkrywanie,
co wyraża Twoją osobowość, a co stanowi tylko jej iluzję. Wreszcie to nauka
podejmowania wyborów, czasem trudnych oraz zerwania z sentymentami.
W czynnościach porządkowania nie
brak innych pozytywów, do jakich należą niespodziewane znaleziska. Przykładowo
dzisiaj na nowo odkryłam rzeczy, które wcześniej albo mi się znudziły albo wydały
na tyle niestandardowe, że nie miałam pomysłu, z czym je połączyć. Puchowa
kurtka o dwa rozmiary za duża, w której mogłam się skrzętnie ukryć przed
mrozem. Dwie spódnice: jedna czarna, jedwabna, powłóczysta, zszyta z kilku
podkrojów koła, którą kiedyś zakładałam na nieliczne występy szkolne oraz
druga, w bordowym odcieniu o długości do połowy łydki i zdecydowanie vintage’owym
stylu. Ostatnimi czasy odczułam brak właśnie dolnej części garderoby i przez
myśl przeszedł mi też zakup nowej zimowej kurtki. Mam zatem dowody na to, że porządki
pozwalają także uchronić przed zbędnymi zakupami, co zdecydowanie motywuje do wykonywania
ich jeszcze dokładniej.
It's what happens to the students after first grade that is the key concern Newport Cigarettes Carton Price. The aim of the project is to stop the students from becoming smokers as they grow older. Also, restriction of smoking in schools is a priority.
OdpowiedzUsuńThe agencies conducting the project hope to have a third of the nation's three million first-graders into the program this year Newport Cigarettes.