13 września 2015

Bolączki branży odzieżowej - "The true cost"


Tytułowy dokument został zareklamowany jako przełomowy, z którym każdy konsument powinien się zapoznać. Czy obejrzenie go sprawi, że zaczniesz bardziej podejrzliwie patrzeć na zakupy w sieciówkach? Czy wywoła on swego rodzaju oświecenie w Twoim umyśle? A może na jakiś czas stracisz ochotę na zakupy, by móc na spokojnie przyswoić sobie nowe informacje?


WSTĘP

"The true cost", mający swoją premierę 29 maja 2015r., wyreżyserował Amerykanin Andrew Morgan. Sfinansowano go dzięki stronie Kickstarter. Autor przedstawił w nim niektóre z największych problemów odzieżowego przemysłu. Podkreślam, niektóre, ponieważ w tym 1,5-godzinnym filmie trudno zawrzeć je wszystkie, co jest zrozumiałe. Krytyczny stosunek Morgana do branży mody obrazują liczne przykłady, które podzieliłam na trzy kategorie:


A) wpływ na społeczeństwo:

• katastrofy budowlane w fabrykach prowadzące do śmierci i kalectwa wielu ludzi, m.in. w Rana Plaza w Bangladeszu,
• degradacja środowiska i szkodliwa produkcja, które przyczyniają się do chorób u pracowników i miejscowej ludności, a także u dzieci, które zaczęły rodzić się z upośledzeniami fizycznymi i psychicznymi,
• walka pracowników fabryk o płacę minimalną (living wage), w niektórych miejscach prowadząca do pacyfikacji przez władze,
• łamanie praw człowieka przez właścicieli fabryk i nielegalne wykorzystywanie dzieci do pracy,
• chwyty marketingowe korporacji odzieżowych, które utwierdzają w przekonaniu, że to materializm czyni nas szczęśliwymi ludźmi (jako przykład: vlogerki i ich haule zakupowe),

B) wpływ na środowisko naturalne:

• degradacja środowiska naturalnego przez pestycydy i herbicydy stosowane przy uprawach bawełny,
• "Przemysł odzieżowy jest na 2. miejscu po przemyśle naftowym pod względem ilości produkowanych zanieczyszczeń"; powstawanie w krajach trzeciego świata olbrzymich wysypisk, które zatruwają glebę, powietrze i wodę,
• genetyczne modyfikowanie roślin przez firmę Monsanto (dla mnie argument słabo powiązany z problemami branży odzieżowej),

C) wpływ na gospodarkę:

• negatywne zjawisko fast fashion, związane z kontrowersyjnym rynkiem dostaw,
• cięcie kosztów i przenoszenie produkcji do słabo rozwiniętych krajów, które prowadzą do wzrostu zysków właścicieli korporacji odzieżowych,
• wzrost konsumpcji w krajach rozwiniętych.


Jako pozytywne działania, Morgan określił:
• ruchy fair-trade i powstawanie etycznych firm odzieżowych,
• dyskusje społeczne,
• produkcję bawełny organicznej.


MOJE WNIOSKI

Tytułowa pozycja nie jest pierwszym filmem, dotykającym problematyki produkcji ubrań, jaki miałam okazję oglądać. Powiem więcej- na zajęciach CSR (Corporate Social Responsibility) widziałam o wiele drastyczniejsze obrazy, przy których co wrażliwsi mogliby zemdleć lub zwymiotować. Tak, "The true cost" nie jest najbardziej drastycznym dokumentem, jaki znajduje się w sieci, choć nie twierdzę, że przedstawione cierpienia ludzkie nie chwytają za serce. Widza, który nigdy wcześniej nie widział podobnych scen, może szokować.

Andrew Morgan podszedł jednak tendencyjnie do produkcji tego filmu, zestawiając ze sobą skrajnie różne obrazy (np. z jednej strony brudne fabryki w Bangladeszu, z drugiej lśniące czystością sklepy sieciowe w Ameryce), co ewidentnie razi. "The true cost" jest przewidywalny i od razu widać, że miał zrobić w mediach wiele szumu. Według zamysłu twórcy, winnym zaistniałym problemom jest obecny system gospodarczy, czyli kapitalizm. Mimo to, autor nie podał propozycji realnych działań, które mogłyby doprowadzić do poprawy sytuacji w branży.



• JAK ROZWIĄZAĆ ZAISTNIAŁE PROBLEMY SPOŁECZNE W BRANŻY?

Skoro reżyser "The true cost" nie zmierzył się z tym kluczowym pytaniem, spróbuję podjąć to wyzwanie i rozważyć, czy istnieją realne sposoby na zażegnanie kłopotów branży odzieżowej, związanych z wpływem na społeczeństwo i gospodarkę.

Kampanie reklamowe, petycje i dyskusje społeczne nagłaśniają istnienie problemów wśród społeczeństw, nie zdających sobie sprawy, jak trudne jest szycie ubrań. Niewiele jednak realnie ze sobą wnoszą. Powtórzę: według Andrew Morgana winny jest kapitalizm. Tylko rewolucja byłaby w stanie obalić ten system, a jak wiemy z historii, one nigdy nie obywały się bez rozlewu krwi.

Jaki inny charakter światowej gospodarki miałby zapanować? Czy mielibyśmy się cofnąć do czasów, kiedy jedynym miejscem wyrobu ubrań byłyby lokalne zakłady rzemieślnicze np. szewca czy krawca? Gdzie podziałyby się nowoczesność i innowacyjność, które wzmacniają pozycję każdej branży na rynku? A wreszcie czy możemy naruszać niezależność danego państwa i cokolwiek na nim wymuszać opinią międzynarodową? 


• KTO JEST W STANIE ZARADZIĆ TYM PROBLEMOM?

Czy przeciętny zjadacz chleba, taki jak Ty czy ja, może coś zrobić? Czy może własnymi rękami zmienić system gospodarczy i, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zlikwidować całą niesprawiedliwość w świecie mody? Wymagałoby to nadzwyczajnego w skali świata porozumienia i solidarności ponad narodami.

Społecznicy, działacze, darczyńcy i wolontariusze powiedzieliby, że jest to możliwe, ponieważ w ludziach drzemie siła i zmiany warto zaczynać od samych siebie. Uważam, że przemiany w tej branży, o ile nastąpią, będą jedynie efektem dobrej woli ludzi, którzy są wrażliwi na krzywdę innych. Nie neguję ich szczytnych ideałów, dobrych chęci i zapału do działania. Skrycie podziwiam ich za odwagę i chęć przeciwstawienia się systemowi.

(Niektórzy mogliby teraz powiedzieć, że to czcze gadanie i sama mogłabym się włączyć w aktywne działania. Owszem, działam, pisząc chociażby ten artykuł. Z tą problematyką zetknęłam się już nie pierwszy raz. Od kiedy przekroczyłam próg szkoły projektowania, przestałam jednak żyć ideałami i złudzeniami. Udział w wykładzie przedstawicieli organizacji Clean Clothes Polska z pracownikami z Kambodży czy książka Magdaleny Płonki "Etyka w modzie" pozwalają szerzej spojrzeć na kontrowersyjne kwestie w modzie. ).

Trudno nie odnieść wrażenia, że jesteśmy trybikami w wielkiej machinie. Kto dysponuje środkami, by móc dokonać zmian w skali globalnej? Unia Europejska, międzynarodowe stowarzyszenia i organizacje? A może właściciele koncernów odzieżowych, którzy dobrowolnie zrezygnowaliby z części swojego zysku? Mówi się przecież, że dzisiaj korporacje znaczą czasem więcej niż pojedyncze państwa. Czy to w ogóle możliwe? Czy da się zaradzić tym złożonym problemom?


• DO CZEGO DOPROWADZIŁOBY USTANOWIENIE PŁACY MINIMALNEJ W BANGLADESZU I KAMBODŻY?

Puśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że pracownicy fabryk odzieżowych w Bangladeszu i Kambodży uzyskali gwarantowaną płacę minimalną. Co dalej? Pamiętajmy, że branża mody to system naczyń połączonych, w tej dziedzinie nie ma sytuacji win-win. Aby ktoś miał, trzeba komuś zabrać.

• w wyniku podniesienia płacy pracownikom fabryk, korporacje odzieżowe zostają zmuszone do wpisania tego w koszty ubrań, których ceny znacząco wzrastają,
• sprzedaż w sklepach sieciowych w rozwiniętych krajach zaczyna automatycznie spadać, bo ludzie nie są skłonni wydawać więcej na ubrania,
• właściciele fabryk, korporacje odzieżowe i ich podwykonawcy, aby sprostać oczekiwaniom klientów, przenoszą się ze swoją produkcją do ościennych krajów, w których płaca minimalna nie obowiązuje, by móc nadal produkować tanie ubrania,
• ci sami pracownicy, którzy wywalczyli płacę minimalną w Kambodży i Bangladeszu tracą pracę, 
• rośnie bezrobocie, a problem wyzysku pracowników zostanie, tylko przenosi się na teren innego państwa z przekupnym rządem, raczkującym prawodawstwem i tanią siłą roboczą.


• DO CZEGO DOPROWADZIŁOBY MASOWY BOJKOT SIECIÓWEK?

Teraz wyobraźmy sobie, że świadomość ludzi na temat produkcji odzieży w Kambodży i Bangladeszu wzrosła na tyle, że zaczynamy wywierać naciski na właścicieli korporacji odzieżowych i w masowym proteście przestajemy na dłuższą metę kupować ubrania w sieciówkach:

• właściciele korporacji prowadzą kampanię w mediach i społeczeństwie, którą opinia publiczna traktuje jako cyniczną próbę wybielenia swojego wizerunku,
• przychody sieciówek systematycznie spadają,
• właściciele korporacji odzieżowych zostają zmuszeni do ograniczenia produkcji, 
• pracownicy fabryk zostają wyrzuceni na bruk, ponieważ nigdzie indziej ze swoimi umiejętnościami nie znajdą pracy,
• w skali globalnej przychody branży mody maleją,
• stopniowo zostaje ograniczona liczba etatów, nie tylko w fabrykach, ale także dalszych łańcuchach przemysłu, w tym firmach znajdujących się w Europie i Ameryce i pracę traci co X. osoba w branży odzieżowej,
•  bezrobocie rośnie, konieczne staje się przebranżowienie dużej liczby ludzi, co wymaga od rządów krajów dodatkowych nakładów pieniężnych.


• DLACZEGO TO SIĘ NIE UDA?

• GLOBALIZM

Globalizacja utrudnia rozwiązanie najważniejszego z poruszonych problemów, jakimi są skutki społeczne. Dlaczego? Dotyczą one zbyt wielkiej rzeszy ludzi, a odpowiedzialność za cierpienie ludzi w fabrykach zdaje się w tej "globalnej wiosce" jakby rozmywać. (Nie jest to bynajmniej próba uspokojenia własnego sumienia). Nikt nie chce przejąć moralnej odpowiedzialności za bycie rewolucjonistą. Nikt nie chce zostać obarczony winą za negatywne konsekwencje wprowadzonych w gospodarce zmian, bo takie z pewnością by się pojawiły. Trudno jest cokolwiek narzucić i, jeśli do rewolucji gospodarczej by doszło, to nie będzie łatwo utrzymać jej w ryzach.

• NACJONALIZM

Problemy szwaczek w Bangladeszu i Kambodży są dopiero wierzchołkiem góry lodowej. Warto, abyśmy szerzej spojrzeli na tę sytuację. Utarło się przekonanie, że to w dalekoazjatyckich fabrykach panuje wyzysk pracowników i niesprawiedliwość. Nie musimy szukać daleko, bo w naszym własnym kraju! Kto pamięta sytuację sprzed roku, jaka miała miejsce w szwalni Trend Fashion w Myślenicach? W tym mieście ten zakład pracy jeszcze funkcjonuje, czego nie można powiedzieć o dawnym zagłębiu włókienniczo-odzieżowym Polski, czyli województwie łódzkim. Ilu Łodzian straciło pracę przez to, że produkcja przeniosła się do krajów azjatyckich? Ilu ludzi musiało się przebranżowić albo wyemigrować? Mówi się, że było to efektem przemian ustrojowych po 1989r., kiedy to upadały nierentowne fabryki. Dokądś ta produkcja odzieży musiała się jednak przenieść...

Kondycja branży modowej w Polsce jest w opłakanym stanie i nic dziwnego, że nie zastanawiamy się, co dzieje się z ludźmi tysiące kilometrów stąd ani jak faktycznie moglibyśmy pomóc, gdyż zaprzątają nas własne, lokalne problemy. Kogo powinniśmy wspierać- rodzimy przemysł odzieżowy czy produkcję ulokowaną daleko stąd? Sądzę, że jako kraj w tym momencie nie jesteśmy w stanie zmienić sytuacji kambodżańskich i bangladeskich pracowników, nie zatroszczywszy się uprzednio o swoich rodaków.

• WYZYSK

Branża mody opiera się na wzajemnym wyzysku. Tych poszkodowanych, nie tylko w Azji, ale też w Europie jest bardzo wielu. Jakiś czas temu został nagłośniony dość wstydliwy (dla pracodawców!) i częsty proceder zatrudniania ludzi w branży odzieżowej (dodajmy- nad Wisłą), uwaga, ZA DARMO! Pracownice w Bangladeszu otrzymują wynagrodzenie w wysokości 3$ dziennie, a wielu, szczególnie młodych Polaków, pracuje w tej branży za przysłowiową figę z makiem, nie otrzymując pensji! O tym mało kto głośno mówi.



• ZAKOŃCZENIE

Czy jest możliwy zakup ubrania:
 uszytego z przyjaznego człowiekowi materiału i dodatków krawieckich, wykonanych z poszanowaniem środowiska naturalnego,
• jednocześnie wyprodukowanego fair-trade przez godnie opłacanych pracowników,
• oraz na który byłoby nas stać?

Chciałabym w to uwierzyć. Niestety, to tylko utopia... Współczuję głównej bohaterce filmu pracującej w fabryce odzieżowej, bo bardzo prawdopodobne, że jej córka z braku innych możliwości zatrudnienia także zostanie szwaczką. I tak błędne koło się zamyka. Pewnym jest, że od kupowania ubrań nie uciekniemy. W końcu stanowią one jedną z najbardziej podstawowych potrzeb człowieka.

2 komentarze:

  1. Wolny rynek to wolny rynek. Ekonomii nie da się oszukać jakimiś tam prawnymi oboszczeniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od kupowania nie uciekniemy, ale możemy być bardziej slow w tym temacie. Nikt nam nie zabroni kupować mniejsze ilości a za to lepszej jakości ubrania.

    OdpowiedzUsuń